niedziela, 23 czerwca 2013

Well, now I can fend for myself

     Wracam. Zmieniło się tu trochę. Plan też się zmienił. Moim celem nie jest już koniec roku, ale grudzień 2013, co widać w wykazie po prawej stronie. Wakacje założyłam sobie jako czas na naprawdę ostre treningi (i utratę 1 kg/tydzień). Z nadejściem roku szkolnego (i przejścia do klasy maturalnej) z pewnością nie będę mieć już tyle czasu, dlatego chcę tracić wtedy 0,5 kg/tydzień.
    Założenia:
1. 1000 kcal dziennie
2. Stałe godziny posiłków! (+/- 30 minut, zmienne w zależności od tego, gdzie jestem i co robię, ale mają być w określonych warunkach zawsze takie same - na razie: 7:20, 10:30, 15:00, 18:00, 21:00)
3. 3/4 treningi w tygodniu, dodatkowo rower 2x w tygodniu (minimum 15 km, dwa razy na miesiąc minimum 45 km), plan biegowy do 5km
4. Jakość, jakość, jakość! Docenianie smaku, tekstury, czerpanie przyjemności z każdego kęsa wysokowartościowego jedzenia. 
5. Psychika. Czyli zmień myślenie, a zmienisz życie.

     A co się u mnie wydarzyło? W skrócie: wygrałam z K dość prestiżowy konkurs i wycieczkę do Brukseli, nawet napisali o nas w Wyborczej, yay. Do tego dałam z siebie wszystko i kończę rok ze średnią 5,15, co uważam za całkiem niezłe osiągnięcie. Kupiłam kilka ślicznych sukienek, opanowałam eyeliner. Znalazłam piwo, które mi smakuje i dobry sposób na drinki. Rozpracowuję kwestie dot. ludzkiej psychiki i mam masę literatury na wakacje. Wyhodowałam sobie własną wewnętrzną żmiję (czytaj: cywilną odwagę do odgryzania się ludziom, którym udało się mnie zirytować).
Jeszcze tylko jutrzejsza walka o stypendium i wakacje 2013 nieoficjalnie można uznać za rozpoczęte.