tag:blogger.com,1999:blog-3130382454009794992024-02-19T03:33:21.550+01:00Susie Szuka SiebieSusiehttp://www.blogger.com/profile/08625209658324390699noreply@blogger.comBlogger3125tag:blogger.com,1999:blog-313038245400979499.post-48993911756387823382013-07-03T22:04:00.002+02:002013-07-04T02:06:50.181+02:00To get lucky<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Dzisiaj kolejny pozytywnie zakręcony dzień. Pokonując moje najbardziej pierwotne, sowie instynkty poszłam spać już o 3, a już o 9:30 byłam na nogach i w panice biegałam po domu zbierając się na rower z K. Oczywiście miałam budzik już na 9:00, jednak czymże jest śniadanie wobec pół godzinki snu, prawdaaa (mam nadzieję, że ktoś mnie rozumie ;) ).<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhH9G3nyfNApsdvGMUpnd-MxqFg497jPXXd2GMhxrGogt3PoYjdtUzXsTLpdT8d7bkhZ5CueR8dxCbYQENyy0iS_CSwcTyc7KdytX-yCpByXl0zGOEWZkvO46LOvamQ0fepBZYA3QvTnFk/s1600/IMG_20130703_162947.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhH9G3nyfNApsdvGMUpnd-MxqFg497jPXXd2GMhxrGogt3PoYjdtUzXsTLpdT8d7bkhZ5CueR8dxCbYQENyy0iS_CSwcTyc7KdytX-yCpByXl0zGOEWZkvO46LOvamQ0fepBZYA3QvTnFk/s320/IMG_20130703_162947.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Foto "z trasy" ;p</td></tr>
</tbody></table>
Oczywiście umówiłam się pod domem K (15 km ode mnie) więc w panice wskoczyłam na rower i zaczęłam walczyć o jak najmniejsze spóźnienie. I... tak się zakręciłam (posiałam gdzieś mój licznik, więc nie miałam jak kontrolować czasu i prędkości), że przyjechałam 10 minut przed czasem. :) Później zrobiłyśmy spokojną przejażdżkę naokoło jeziora z przerwami na wodę, lody i owoce. Co prawda jazda w upale (30 stopni Celsjusza), pełnym słońcu, w południe i w pobliżu jeziora nie była najszczęśliwszym pomysłem, bo woda z naszych butelek znikała w tempie ekspresowym, ale i tak było fajnie. :) Byłam na szczęście na tyle mądra, żeby założyć koszulkę na ramiączkach, ale niestety dorobiłam się także opalonych spodenek rowerowych (które kończą się w połowie uda). 5 dni leżałam na plaży i nic, a po czterech godzinach na rowerze jestem spalona. To trzeba być mną, żeby mieć takie zdolności (dobrze, że przynajmniej byłam przytomna na tyle, żeby nie brać rękawiczek rowerowych).<br />
Tak czy siak, to była pierwsza moja tak długa jazda w tym sezonie na <i>tym starym gracie</i>. W skrócie - znowu wiem dokładnie, gdzie leżą wyrostki kolczyste, a "dzięki" sporym oporom porządnie czuję nogi. Cieszę się, że za niedługo dostanę nowiutkiego crossa, więc nie będę się tak męczyć na byle dystansie (i nie będę musiała się martwić o dętki, tak jak w kolarce), a i tak zostanie mi stary rower, który potrafi szybko <i>dać w kość</i>.<br />
Cieszy mnie dzisiejszy bilans, bo składowo wygląda nie najgorzej, nawet bez planowanego biegania (wróciłam do domu, umyłam się, położyłam <i>na chwilę</i> i obudziłam około 20:00, więc stwierdziłam, że nie ma co na szybko się zbierać i iść na chwilę, zwłaszcza, że u mnie im później, tym niebezpieczniej).<br />
Ach, kocham wakacje za to, że można ten czas spędzić taaak przyjemnie i w dodatku się wyspać! ;p<br />
<br />
+ 80 kcal - Twister Green<br />
+ 30 kcal - śliwka<br />
+ 100 kcal - lód "Frugo"<br />
+ 190 kcal - warzywa z patelni<br />
+ 210 kcal - pęczak<br />
+ 200 kcal - serek wiejski<br />
+ 100 kcal - len mielony (kisiel)<br />
(910/1000)<br />
- 1200 kcal - rower 56,29 km/ok. 4 h<br />
<br />
Suma: - 290 kcal<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhU8HaQhD5rZeGG4qzax6mtnQkSRBiE6rIbQ1wZrZnpldGRjIF_3_tLWnu1YD6PX_oIqnrHgmT8y_qghW3SldhkZso4xghWuuHKLL4Fv6Ho-MBtdMJteytXqH5dadvJ68VRX-mZvdoxTYU/s592/tumblr_lwu6sr9xdj1r0h45eo1_500_large%5B1%5D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhU8HaQhD5rZeGG4qzax6mtnQkSRBiE6rIbQ1wZrZnpldGRjIF_3_tLWnu1YD6PX_oIqnrHgmT8y_qghW3SldhkZso4xghWuuHKLL4Fv6Ho-MBtdMJteytXqH5dadvJ68VRX-mZvdoxTYU/s320/tumblr_lwu6sr9xdj1r0h45eo1_500_large%5B1%5D.jpg" width="271" /></a></div>
<br /></div>
Susiehttp://www.blogger.com/profile/08625209658324390699noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-313038245400979499.post-13276020705581377172013-07-03T00:07:00.000+02:002013-07-03T01:11:04.539+02:00We've come too far to give up who we are<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Wakacje nie zaczęły się dla mnie zbyt aktywnie. Wciągnęła mnie całkowicie trylogia "Millenium" (czytanie książki do 7 nad ranem chyba dobrze to obrazuje), więc wyciągnięcie mnie gdziekolwiek z domu... No, nie jest łatwe. Tak więc spontaniczna decyzja "ok, to pójdę pobiegać w terenie, bo na rower i tak nie zdążę" (biorąc pod uwagę, że 1. jestem biegowo opornym stworzeniem 2. nie biegałam dawno, więc logiczniej byłoby zacząć na bieżni i stopniowo przerzucać się na teren 3. mam złe wspomnienia z biegania w mojej okolicy) była kompletnie niespodziewana. No, w każdym razie, przebrałam się, włączyłam muzykę i zaczęłam biec. Najpierw chciałam biec tak jak kiedyś - na maksa, bardzo szybko, 3 km. Ale przez głowę przemknęła mi myśl żeby (<i>a, spróbuję, i tak w końcu to taki "nieoficjalny" trening</i>) przebiec to wszystko żółwim tempem (założyłam sobie że usatysfakcjonuje mnie średnia 7 km/h) ale może na trochę większym dystansie (liczyłam na 5 km). I tak właśnie biegłam sobie, bardzo wolno, właściwie mało się męcząc. W połowie drogi wbiegłam na nieznaną sobie drogę i przeklinam się za to do teraz, bo omal nie zeżarły mnie komary (<i>aaa, w sumie to po co się pryskać do biegania</i>). Tak czy siak, w połowie rozbolał mnie brzuch, więc do domu dotarłam marszobiegiem (<i>no dobra, teraz to już masz pewnie średnią 6 km/h</i>). Niemałe więc było moje zaskoczenie, kiedy na endomondo zobaczyłam średnią 9,3 km/h i przebyte 6,68 km. <i>Ja? Biegająco żałosne stworzenie? Ja? Pierwsze 5km w 31 minut? Nieeee, to musi być błąd!</i> Ale błędu nie było. Tak więc rozważam sens realizowania dalej tego właśnie planu biegowego (5 km w dwanaście tygodni), bo w sumie mógłby mi jedynie pomóc poprawić czas... Zadziwia mnie to, jak duże znaczenie ma nastawienie (bo przecież doskonale wiem, że i tak biegłam dzisiaj <i>na pół gwizdka</i>), myślenie, dobra muzyka i... no cóż, możliwości mojego ciała, o których nie miałam pojęcia.<br />
Co ciekawe, na bieżni 9 km/h zawsze wydawało mi się stosunkowo szybkim (jak na moje możliwości) biegiem, a w terenie kompletnie się to zmieniło. Poza tym, na bieżni przeważnie około 20. minuty umierałam, a tutaj czułam jedynie lekkie zmęczenie. A przecież podobno na bieżni jest nieporównywalnie łatwiej...<br />
Tak czy siak, zaliczyłam dzisiaj dziwne (ale też ciekawe) biegowe doświadczenie. Gdyby nie świadomość, że <i>mogłabym lepiej </i>i milion czerwonych plamek po ukąszeniach byłabym już w ogóle zadowolona (no ale cóż, cena musi być).<br />
Co do jedzenia - przestawienie się na regularne posiłki średnio mi na razie wychodzi... Ale się staram!<br />
<br />
Bilans:<br />
<br />
+ 370 kcal - płatki owsiane<br />
+ 60 kcal - 3 kubki kisielu z lnu mielonego<br />
+ 160 kcal - budyń śmietankowy<br />
+ 200 kcal - serek wiejski<br />
(790/1000)<br />
- 380 kcal - bieg 42 min/6,68 km<br />
<br />
Suma: 410 kcal<br />
<br />
... I tym samym dzień uznaję za udany (: W ogóle, jakiś taki dobry humor mam, w przeciwieństwie do wczoraj.<br />
... A tak poza tym to wywalczyłam 5,23 (nie bez zasługi K, a także Ani i jej Taty - dziękuję!) i stypendium, a może nawet dwa. Jestem z siebie dumna. Miłe zakończenie ciężkiego, pracowitego roku. :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmC3b-O-Llfrpx4qdMIGRD4PmeCOfX-85mk0IoEY7DjH481fneUwWTdnmZeckR4j9WNm7nZAUbtTssMYQRB-m2FYVbf0mpfEGalEzCC39oeKWW1NPTou3Fx2ai8Q24JM3bn-IB7CjbbCQ/s539/large%5B1%5D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmC3b-O-Llfrpx4qdMIGRD4PmeCOfX-85mk0IoEY7DjH481fneUwWTdnmZeckR4j9WNm7nZAUbtTssMYQRB-m2FYVbf0mpfEGalEzCC39oeKWW1NPTou3Fx2ai8Q24JM3bn-IB7CjbbCQ/s320/large%5B1%5D.jpg" width="213" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFb1N17nGWy7sRbJ4RcABO1uYvufiitw1n8r9VQZyUgZhhVvzBIK_B4-kqI76pI2e34fknUFcLpok3CRAvhRipZonw4st_He_FV7OhojCl3MfGQIqqx3pWOycQVrOdxGQcSJzFfD0its8/s500/tumblr_mk6zb5gk8B1rd9fqyo1_500_large%5B1%5D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFb1N17nGWy7sRbJ4RcABO1uYvufiitw1n8r9VQZyUgZhhVvzBIK_B4-kqI76pI2e34fknUFcLpok3CRAvhRipZonw4st_He_FV7OhojCl3MfGQIqqx3pWOycQVrOdxGQcSJzFfD0its8/s320/tumblr_mk6zb5gk8B1rd9fqyo1_500_large%5B1%5D.jpg" width="320" /></a></div>
<br /></div>
Susiehttp://www.blogger.com/profile/08625209658324390699noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-313038245400979499.post-53627468118957308502013-06-23T21:43:00.003+02:002013-06-23T21:43:55.105+02:00Well, now I can fend for myself<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Wracam. Zmieniło się tu trochę. Plan też się zmienił. Moim celem nie jest już koniec roku, ale grudzień 2013, co widać w wykazie po prawej stronie. Wakacje założyłam sobie jako czas na naprawdę ostre treningi (i utratę 1 kg/tydzień). Z nadejściem roku szkolnego (i przejścia do klasy maturalnej) z pewnością nie będę mieć już tyle czasu, dlatego chcę tracić wtedy 0,5 kg/tydzień.<div>
Założenia:</div>
<div>
1. 1000 kcal dziennie<br />2. Stałe godziny posiłków! (+/- 30 minut, zmienne w zależności od tego, gdzie jestem i co robię, ale mają być w określonych warunkach zawsze takie same - na razie: 7:20, 10:30, 15:00, 18:00, 21:00)</div>
<div>
3. 3/4 treningi w tygodniu, dodatkowo rower 2x w tygodniu (minimum 15 km, dwa razy na miesiąc minimum 45 km), plan biegowy do 5km</div>
<div>
4. Jakość, jakość, jakość! Docenianie smaku, tekstury, czerpanie przyjemności z każdego kęsa wysokowartościowego jedzenia. </div>
<div>
5. Psychika. Czyli zmień myślenie, a zmienisz życie.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
A co się u mnie wydarzyło? W skrócie: wygrałam z K dość prestiżowy konkurs i wycieczkę do Brukseli, nawet napisali o nas w Wyborczej, yay. Do tego dałam z siebie wszystko i kończę rok ze średnią 5,15, co uważam za całkiem niezłe osiągnięcie. Kupiłam kilka ślicznych sukienek, opanowałam eyeliner. Znalazłam piwo, które mi smakuje i dobry sposób na drinki. Rozpracowuję kwestie dot. ludzkiej psychiki i mam masę literatury na wakacje. Wyhodowałam sobie własną wewnętrzną żmiję (czytaj: cywilną odwagę do odgryzania się ludziom, którym udało się mnie zirytować).</div>
<div>
Jeszcze tylko jutrzejsza walka o stypendium i wakacje 2013 nieoficjalnie można uznać za rozpoczęte.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6QidJObh2W8Q1xiC2S6c9IpU-uCFuyNdxL1UU2h1yWLf1AfHaqEoIMgPi_Sj1pnRl-yBExtDD7yiXQdrgJZbjCz8HiCbaS3C6iVr60sf2CGTFARLZaeJfT2ae138Ma_AyzPwVpLAbMLY/s1600/large%5B1%5D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6QidJObh2W8Q1xiC2S6c9IpU-uCFuyNdxL1UU2h1yWLf1AfHaqEoIMgPi_Sj1pnRl-yBExtDD7yiXQdrgJZbjCz8HiCbaS3C6iVr60sf2CGTFARLZaeJfT2ae138Ma_AyzPwVpLAbMLY/s320/large%5B1%5D.jpg" width="213" /></a></div>
<div>
<br /></div>
</div>
Susiehttp://www.blogger.com/profile/08625209658324390699noreply@blogger.com5